tel. 606 398 351 wydawnictwo@fikoty.pl
Witam Państwa na blogu wydawnictwa Fikoty, który skierowany jest nie tylko do naszych klientów. Poruszamy tutaj zagadnienia z zakresu tworzenia i wydawania wszelkiego rodzaju publikacji oraz propagujemy dobre praktyki współpracy z wydawnictwami takimi jak nasze.Dzisiaj pod lupę weźmiemy temat wyceny. Może zacznę od tego, że przez lata utarło się, iż 90% publikacji, jakie realizujemy dla naszych klientów, to wydania będące elementem szerszego projektu, finansowanego ze środków pozyskanych z funduszy europejskich, grantów, dotacji i tym podobnych.
Co w tym wyjątkowego? A to, że tacy klienci, zwracając się do nas o wycenę, dokładnie wiedzą, jakie środki mogą przeznaczyć na opracowanie i wydanie publikacji. Nie żeby inni inwestorzy tego nie wiedzieli – chodzi bardziej o precyzję posiadanej wiedzy. Inwestor prywatny zazwyczaj dysponuje jakimś ruchomym przedziałem finansowym.
Optymalna pula pieniędzy, jakie chciałby przeznaczyć na zlecenie opracowania i druku – np. własnej książki – jest zazwyczaj jego słodką tajemnicą i tak naprawdę argumentem w grze o dobrą i korzystną ofertę.
Natomiast podmiot dysponujący finansowaniem w ramach projektu zazwyczaj ma do wydania określoną w dokumentach kwotę. Przyjmijmy sobie umowne 50 tys. zł i tyle. I na pewno nie ma możliwości, aby choćby o złotówkę przekroczyć tę kwotę, a co więcej – i to przyzna każdy, kto kiedyś pracował w ramach dofinansowań – najlepiej, aby było to dokładnie 50 tys. zł, a nie np. 49 tys. zł. Nie wchodźmy w wyjaśnienia, dlaczego tak jest. Ważne, że tak po prostu działa.
Dla jednych może być to problem, a dla innych zaletą. To zależy od doświadczenia i elastyczności w wielu sprawach. My – z biegiem lat i w miarę zdobywanego doświadczenia w pracy w tak określonej przestrzeni finansowej – nauczyliśmy się kreatywnie podchodzić do kwestii wycen i ofert, jakie przedstawiamy naszym klientom. Tak jak już wielokrotnie wspominałem, odbiorcami naszych usług są we lwiej części wszelakie urzędy, fundacje i stowarzyszenia.
Wszystko, co powiedziałem powyżej, można by uznać za przydługawy wstęp do rozwinięcia, które będzie proste i treściwe. Wyjaśnijmy zatem tytułowe dwa sposoby na wycenę, albo może dwie metody na pozyskanie korzystnej oferty.
No i to zależy, z której strony popatrzymy na temat. Z perspektywy naszej jako wydawnictwa czy z Państwa perspektywy jako zamawiających, a może raczej z punktu widzenia tych, którzy dopiero szukają wykonawcy.
Klasyczne podejście nakazywało zrobić jakieś rozeznanie rynku w poszukiwaniu firm lub osób, które mogłyby zrealizować daną usługę. Następnie pozbierać oferty i wybrać najkorzystniejszą. Cóż, mówiąc to tak ot, tak sobie, brzmi prosto i logicznie.
Ale przyznam szczerze, że gdy w wyobraźni stawiam się teraz w pozycji osoby mającej przed sobą takie zadanie, to – delikatnie mówiąc – nie zazdroszczę. Swoje słowa opieram na relacjach naszych klientów, których przyszło mi wielokrotnie słuchać, gdy dzwonili do nas niemal w desperacji.
Bo żeby zacząć szukać osób czy firm, które miałyby złożyć nam swoją ofertę, trzeba wcześniej wiedzieć, czego tak naprawdę chcemy. W sensie – wiedzieć dokładnie, co chcemy zlecić.
Jaki format, ile stron, jaka oprawa, jaki papier, co z ilustracjami i opracowaniem graficznym, jaki nakład, czy napisanie treści będzie leżeć po naszej (czyli zamawiającego) stronie, czy po stronie wykonawcy, czy będzie potrzebna pomoc jakichś ekspertów, czy dźwigniemy poziom merytoryczny, żeby nie było potem pośmiewiska. I tak otwierają się wrota piekieł. A miało być tak cudownie – mamy pomysł, nic tylko działać i go realizować.
A tu ściana, wydawałoby się, nie do pokonania.
Bo już opracowanie zapytania ofertowego też wymaga nakładu pracy i odpowiedniej wiedzy, którą trzeba gdzieś zdobyć, a raczej od kogoś. To naprawdę wymaga pewnej analizy, a znajomość tematu choćby na minimalnym poziomie jest niezbędna. Bo przecież musimy wiedzieć, o co pytać.
I utarty w branży frazes, że „klient sam nie wie, czego chce”, pasuje tutaj jak ulał.
Oczywiście wiem, że spora część z Państwa ma już za sobą jakieś doświadczenie w realizacji podobnych projektów i współpracy z firmami czy zespołami podwykonawców lepszej bądź gorszej jakości, których pracę musieliście koordynować. I ci z Państwa doskonale wiedzą, jak trudne to było przy pierwszym podejściu.
Ale wiem też – i to wynika z prostych statystyk, które gdzieś tam sobie prowadzimy – że 80% klientów, którzy zwracają się do nas o pomoc, kompletnie nie ma pojęcia, jak się za taki temat zabrać.
Co samo w sobie jest czymś zrozumiałym. Ale może być okropnie stresujące i dramatyczne w skutkach, gdy źle wybierzecie wykonawcę, a potem już tylko jazda w dół bez trzymanki.
Wiemy, że tak jest, dlatego postanowiliśmy wyjść tym sytuacjom naprzeciw i naszymi materiałami pomóc Państwu w przedbiegach.
Ktoś powie, że przecież jakoś publikacje powstają. No tak, powstają, tylko po pierwsze – jakim kosztem, jeśli chodzi o nakład pracy ze strony klienta, a po drugie – jakość efektu końcowego często pozostawia wiele do życzenia.
Niestety najczęściej takie publikacje są robione na zasadzie: „zrobić i zapomnieć”.
Mieliśmy nieprzyjemność pracować z przedstawicielami jednej z takich instytucji, którzy prezentowali właśnie taki model pracy nad publikacjami tworzonymi z pieniędzy unijnych.
Tworzyliśmy dla nich krótki komiks promocyjny. Do dziś nigdzie nie ma o nim wzmianki, ani słowa. Pieniądze wzięte, coś tam zrobione i zapomnieć. My jako wykonawcy otrzymaliśmy wynagrodzenie, ale to dziwne uczucie takiego gryzącego marnotrawstwa: niby dostaje się pieniądze za stworzenie czegoś namacalnego, co później przepada, jakby pochłonięte przez czarną dziurę.
Trochę się rozgadałem, ale nigdy więcej czegoś takiego nie chciałbym przeżyć.
Wróćmy do meritum, czyli omówienia dwóch metod na pozyskanie korzystnej oferty na realizację publikacji.
No i cóż, tak naprawdę pierwszą metodę już omówiliśmy. Może ktoś z Państwa powie teraz, że słuchał mnie uważnie i chyba coś mu umknęło, albo mi musiał się „skrypt” mocno wysypać. Bo gdzie ta metoda?
Otóż to dokładnie była pierwsza metoda w pełnej okazałości. Czyli błądzenie po omacku, na ślepo, nie wiedząc, od czego zacząć, do kogo zadzwonić czy napisać. Niby wiemy, co jest do zrobienia, ale nie wiemy, co robić.
Nie przedłużając – pierwszą metodę już mamy. To tak naprawdę metoda bez metody: idziemy na żywioł i może coś z tego wyjdzie.
Druga metoda to taka, która jest skuteczna, logiczna i pozwala Państwu spokojnie pracować nad tym, co leży w Waszych kompetencjach jako koordynatorów projektu. Bo patrząc na wszystko, co powiedzieliśmy sobie wyżej, ogrom Państwa energii idzie na zajmowanie się wieloma rzeczami, które już powinny leżeć po stronie wykonawcy odpowiedzialnego za opracowanie publikacji.
Państwo jako instytucja zlecająca, czyli koordynator szerszego projektu, którego jednym z elementów jest rzeczona publikacja, pozyskaliście pieniądze i macie pomysł na książkę czy komiks – czymkolwiek by publikacja nie była. Macie koncepcję, którą trzeba zrealizować.
I teraz jak logicznie i bezstresowo przez to przejść? Jak wcześniej powiedziałem, macie określoną kwotę – nie więcej i nie mniej niż. Jest pewna zaleta takiego stanu rzeczy, a mianowicie możecie przyjść do wydawnictwa takiego jak nasze i powiedzieć: „Słuchajcie, mamy tyle pieniędzy i potrzebujemy stworzyć fajną publikację na temat promocji wymiany kotłów typu kopciuch na nowoczesne kotły grzewcze. Co nam za tę kasę zaproponujecie?”
Tu akurat posłużyłem się przykładem jednego z komiksów, które stworzyliśmy dla Urzędu Gminy Puszczykowo.
Wiem, że podejrzliwemu człowiekowi włączy się czerwona lampka i powie: „O panie, my wam powiemy, ile mamy, a wy zrobicie byle co i kasę weźmiecie do kieszeni.” No tak może i bywa w przypadku firmy „krzak”, której historii nie da się zweryfikować ani zobaczyć wcześniejszych realizacji. W naszym przypadku – i w przypadku wielu innych sprawdzonych firm – można poczytać opinie zarówno najnowsze, jak i te sprzed lat, więc raczej nie ma powodów do takich obaw.
Zaletą takiego podejścia jest to, że znając budżet z góry, jesteśmy w stanie zaproponować różne rozwiązania. Przede wszystkim zacznijmy od tego, że już na starcie – jeszcze przed podpisaniem umowy – odciążymy Państwa od przeprowadzania wstępnego rozeznania. To my zadamy Państwu odpowiednie pytania, by móc skonstruować właśnie to pierwotne zapytanie ofertowe, które często nastręcza tak wielu problemów na samym początku.
Następnie będziemy w stanie, po wstępnej analizie Państwa pomysłu, złożyć Wam ofertę techniczną, która poinformuje, że za tę kwotę możemy opracować na przykład komiks. Bo z analizy celu publikacji i grupy docelowej uznamy, że luźna, lekka forma komiksu edukacyjnego z porywającą historią i tematem wymiany kopciuchów w tle fajnie trafi do całej rodziny i w przystępny sposób zaszczepi ekologiczną myśl wszystkim domownikom – od najmłodszych po seniorów.
Wiedząc, że budżet to przykładowe 50 tys. zł, zaproponujemy, by komiks wydać w bardziej prestiżowej formie, co stanowi wartość dodaną takiej publikacji i poszerza wachlarz jej zastosowań. Zaproponujemy wstępną specyfikację techniczną, np. format B5, twardą oprawę z tektury o grubości 2,5 mm z oklejką uszlachetnioną welwetem. Dzięki twardej oprawie publikacja zyska grzbiet i będzie mogła stanąć dumnie na półce w domach odbiorców (w przeciwieństwie do publikacji w formie broszurowej).
Zaproponujemy wyklejkę z bloku własnego, co doda publikacji elegancji. Obliczymy też, że w tym budżecie można napisać i narysować określoną liczbę stron komiksu, a cała publikacja – łącznie ze stronami redakcyjnymi i dodatkowymi – będzie miała konkretną objętość. Na strony komiksu zaproponujemy np. papier kredowy matowy o wyższej gramaturze, co da miłe wrażenie grubości i solidności całej książeczki. Wszystko zszyjemy nićmi i skleimy, co gwarantuje długowieczność wydania.
W tej cenie oczywiście ujęte zostaną koszty wydruku, przykładowo 1000 egzemplarzy. Z reguły właśnie taki nakład proponujemy przy poważniejszych publikacjach ze względów praktycznych i ekonomicznych. Wszystko zostanie zapakowane w estetyczne kartony i wysłane na palecie pod wskazany adres.
Oczywiście bardzo dokładnie objaśnimy, czym jest np. wyklejka, i w zrozumiały sposób wytłumaczymy wszystkie inne terminy. Pokażemy też przykłady fizycznych publikacji, które wcześniej tworzyliśmy dla innych klientów.
Może to brzmieć dziwnie, ale wszystkie te informacje otrzymacie Państwo od nas jeszcze przed podpisaniem umowy, łącznie z wstępną analizą pomysłu. Możecie później porównać tę ofertę z innymi wykonawcami. Jest to nasze ryzyko i nie obawiamy się go.
Bardzo dbamy o jakość publikacji, które wydajemy dla naszych klientów, i tak przygotowujemy specyfikacje drukarskie, by maksymalnie wykorzystać środki finansowe przeznaczone na realizację danego wydania.
Staramy się także maksymalnie odciążyć zleceniodawcę, aby proces realizacji zlecenia przebiegał w profesjonalny, ale i przyjemny, spokojny sposób.
A jakie są etapy pracy nad publikacją i czym po kolei się zajmujemy od momentu zgłoszenia się do nas? O tym opowiemy w kolejnych materiałach. Na tym kończymy dzisiejszy wpis. Dziękujemy za uwagę i zapraszamy do śledzenia kolejnych artykułów na blogu wydawnictwa Fikoty, w których szczegółowo przybliżymy kolejne etapy pracy nad publikacją – od momentu zgłoszenia się do nas aż po finalne wydanie.
Do zobaczenia w następnych tekstach!
Zapisz się na newsletter, by być na bieżąco z naszymi publikacjami. Na powitanie wyślemy Ci komiks w wersji elektronicznej.